Cały czas trenujemy bardzo mocno. Bardzo chcemy wygrywać... 28 listopada 2014
Zawodniczki z Krosna przed sezonem przeszły małą rewolucję kadrową, a zespół odmłodzono. Z dorobkiem ośmiu punktów zajmują 9. miejsce w tabeli I ligi. - Nie możemy się przełamać i cały czas na to czekamy - mówi przyjmująca "karpatek", Paula Słonecka.
Pierwszy set meczu z łodziankami ewidentnie wam nie wyszedł (krośnianki zdobyły w nim jedynie 11 punktów - przyp. red.) . Jaka była tego przyczyna?
Paula Słonecka: - Trener powiedział, że w pierwszym secie nie wysiadłyśmy jeszcze z busa i chyba miał rację.
Najbardziej szkoda chyba tej drugiej partii, w której długo prowadziłyście. Gdyby było 1:1, mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej?
- Mamy młody zespół. Wiem o tym, że to widać, nie trzeba tego może powtarzać. Jednak mimo wszystko widać to właśnie w takich najważniejszych momentach. Wydaje mi się, że w tym meczu przegrałyśmy, bo traciłyśmy bardzo dużo punktów po własnych błędach, często też nie kończyłyśmy łatwych piłek, szczególnie w końcówkach setów. To wszystko jest charakterystyczne dla młodych zespołów. Mamy jeszcze trochę czasu, by się zgrać. Mam nadzieję, że uda nam się do końca tej rundy zwyciężyć kilka spotkań, zdobyć jakieś punkty i w kolejnej połowie sezonu powalczymy.
Los sprawił, że w Pucharze Polski ponownie zmierzycie się z drużyną ŁKS-u. Jak, biorąc pod uwagę ten mecz, oceniasz wasze szanse na awans do kolejnej rundy?
- Trudno mi jest teraz to ocenić, bo na gorąco po meczu towarzyszą mi jeszcze emocje. Na pewno będziemy walczyć. Robimy to w każdym meczu, próbujemy, ale niestety nam "nie idzie". Nie możemy się przełamać i cały czas na to czekamy. Ciągle się zgrywamy i liczę na to, że nasza gra w końcu zaskoczy. Cały czas trenujemy bardzo mocno. Bardzo chcemy wygrywać, potrzebujemy może jeszcze trochę czasu.
W meczu pucharowym z Ekstrimem Gorlice trener rywalek całkowicie zmienił wyjściowy skład swojej drużyny, choć dzień wcześniej rywalki pokonały was w meczu ligowym...
- Tak, nasz trener nawet był o to trochę zły. Widać było, że zespół z Gorlic ten mecz odpuścił. Takich rzeczy się nie powinno robić, nawet ze względu na sam szacunek do przeciwnika. Trzeba nam też oddać, że zagrałyśmy lepiej, na większym luzie i może to jest klucz do tego, aby zwyciężać w kolejnych spotkaniach. Czasami mam takie wrażenie, że za bardzo chcemy wygrać i to w jakiś sposób może wpływać na to, że ostatecznie przegrywamy.
Kolejny mecz gracie już za trzy dni we własnej hali z siatkarkami z Węgrowa. To niewiele czasu na regenerację...
- Tak, tylko że u siebie zawsze się gra inaczej. Mamy wspaniałych kibiców, których serdecznie pozdrawiam. Oni dają nam trochę dodatkowej mocy. Dlatego te spotkania grane w naszej hali wyglądają trochę inaczej niż te wyjazdowe. Także mam nadzieję, że uda się rywalkom chociaż punkt "urwać".
Sytuacja Budowlanych Toruń przypomina nieco waszą z poprzedniego sezonu. Wygrywają spotkanie za spotkaniem, choć przed sezonem nie były typowane do pierwszego miejsca. Dostrzegasz pewne podobieństwa?
- Trudno mi powiedzieć... Tam aż tak dużo się nie pozmieniało personalnie, może dlatego są takie wyniki. Jest ta sama rozgrywająca. Dziewczyny są ze sobą zgrane, znają się i niektóre grają już pod wodzą tego szkoleniowca trzeci sezon. To ma duży wpływ na grę zespołu. Wiadomo, że drużyna budowana z sezonu na sezon potrzebuje dużo czasu, by się dobrze rozumieć na boisku. Jest to mój były klub i oczywiście życzę mu jak najlepiej.
Wobec tego można powiedzieć, że mecze, w których to torunianki stoją po drugiej stronie siatki, są dla ciebie szczególne?
- Na pewno! Przeciwko byłemu klubowi gra się specyficznie, chce się udowodnić swoją wartość jako zawodniczka. Z drugiej strony nie mogę powiedzieć, że podchodzę do tego meczu bardziej lub mniej zdenerwowana czy z innym zaangażowaniem niż do każdego innego spotkania. Do każdego meczu podchodzę tak samo.
źródło: www.siatka.org